Ach, świat zdrowych przekąsek. Świat nasion chia, daktyli i surowego kakao. Któż nie chciałby bezkarnie opychać się słodyczami? I żeby jeszcze przy tym wyostrzył mu się od nich wzrok, poprawił intelekt i polepszył nastrój. Niestety, o ile wśród zdrowych napojów da się wyłowić wiele perełek, to w przypadku słodyczy wciąż jeszcze jest dość trudno. Poniżej przedstawiam dla naszego wspólnego dobra kilka dziwnych rzeczy, które jadłam ostatnio.
5. Pulsin Beond, ok. 6 zł
Jak ktoś lubi bardzo słodkie przekąski, to będzie zachwycony. Jak nie, to padnie. Co ciekawe, batony Pulsin są tak potwornie słodkie, ale nie zawierają cukru. Słodycz bierze się z daktyli, syropu daktylowego, orzeszków i owoców. Na opakowaniu piszą, że można takim batonem zastąpić jeden z posiłków. Trzeba dodać, że jak na polskie warunki, to taki malutki batonik jest dość drogi. Aha, z plusów, to jest też ekologiczny.
4. Dobra kaloria, chrupiący orzech, kakao & orzech, ok. 2 zł
Jak na coś, co można kupić w Tesco za ok. 2 złote, to te batoniki są szokująco dobre. W składzie mają tylko daktyle, orzechy, kakao albo chrupki ryżowe i… to wszystko! Żadnych syropów ani słodzików. A smak? Hmm. Ten, który jadłam, smakował jak pewnego rodzaju dziwny piernik. Niezbyt to było pyszne, ale nie było też okropne. Myślę, że wersja z kokosem, której nie próbowałam, może być lepsza. Jakbym mieszkała w Polsce, to bym sobie czasem kupowała garść i jadła w sytuacjach kryzysowych, gdy nie ma nic dobrego do jedzenia a jest się bardzo głodnym, jak np. na lotnisku.
3. Cocoa, Figi w czekoladzie, ok. 6 zł
Czasem można gdzieś przeczytać, jakie wspaniałe jest surowe kakao. Na serce i w ogóle. Ci, co to mówią, zwykle gładko prześlizgują się nad tematem smaku… Przypadek? Nie do końca. Figi w surowym kakao to bardzo słodka rzecz z lekko sfermentowaną nutą w bardzo gorzkim, wytrawnym smaku surowego kakao. Da się to zjeść ale raczej nie dla przyjemności.
2. Cocoa, banan w czekoladzie, ok. 6 zł
Kupiłam to komuś, kto lubi słodycze i stara się zdrowo odżywiać, otworzył opakowanie, włożył to do ust i zrobił tak zniesmaczoną minę z nutą urazy, że w ogóle mu coś takiego podałam, że zrobiło mi się przykro. Też spróbowałam i zrozumiałam, co mu się nie podobało. Na pewno znacie słodki smak banana i czekolady, które całkiem nieźle do siebie pasują. Jest jedno „ale”. Nie wiem, jakiemu procesowi poddano banany w tej przekąsce, ale nie wyglądają jak banany i nie smakują jak banany, tylko są gorzkie z, nie wiem… warzywną nutą..? Są naprawdę dziwne i trudno nie zrobić urażonej miny, jak się to po raz pierwszy dostaje. Kakao też nie smakuje jak kakao, tylko jak bardzo gorzka rzecz, może bardziej przypominająca wino, niż słodycze. Poza tym w środku jest cukier, wprawdzie z palmy, ale cukier to cukier, więc chyba szkoda zachodu.
- Sante, Go on!, ok. 3 zł
Zacznę od historii pojawienia się tego batona w naszym domu. Z pół roku temu odwiedził nas kolega- sportowiec. Kilka dni wcześniej na jego facebooku zobaczyłam górę sera, parówek sojowych i dziwnych batoników i wyraziłam na głos przypuszczenie, że chyba nie kupił tego z myślą o trzech dniach w Szwecji? Okazało się, że kupił, a ponieważ człowiekowi trudno jest w trzy dni zjeść górę sera, parówek i batonów, zostawił nam część swojej kolekcji. Wśród nich ten baton szacownego producenta, kojarzonego ze zdrowymi, smacznymi daniami… Nie owijając w bawełnę: smakuje jak lekko kakaowa glina a skład ma wcale nie lepszy, niż Snickers czy coś w tym stylu. Syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, emulgator, sorbitol… Baton do dziś leży w szufladzie.